Recenzja roweru German - Kasia 🚲 - RoweryGerman
Koszyk

Zadzwoń do nas: 601 405 475

www.germanonline.pl

German Małgorzata Machnio, ul. Słowackiego 29/4, 26-600 Radom

Browse

Recenzja roweru German – Kasia 🚲

Recenzja roweru German – Kasia Pilch

Jakiś czas temu podjęłam strategiczną decyzję: jeśli jazda na rowerze to mój ulubiony sport (a nie ukrywajmy, tak śmiało deklaruję we wszystkich rozmowach, bo z innymi sportami jest mi bardzo nie po drodze), wypadałoby zaopatrzyć się w nowy rower, który jeszcze bardziej będzie mnie motywował do kultywowania mojego postanowienia i wskakiwania na dwa kółka jak najczęściej się da.

Kiedy ma się w rodzinie osoby profesjonalnie zakręcone na punkcie rowerów, trzeba czasami udawać, że wcale nie wzdycha się do tych, które widziało się w edytorialu Vogue’a. No wiecie – w rozmowach z entuzjastami ekstremalnie wytrzymałych górali i najbardziej zaawansowanych technologicznie elektryków, nie wypada się do tego przyznać, bo posypałyby się techniczne pytania, na które trudno znaleźć odpowiedzi bez fachowej terminologii.

Wolałam więc to przemilczeć.

Zastosowałam za to inną, cenną jak się okazało, taktykę: z rozmów z moim tatą i z P próbowałam wybadać na co najbardziej warto zwracać uwagę przy wyborze wygodnego roweru. Co jest absolutnym must-havem. Co warto, żeby miał. O czym mogłabym nie pomyśleć, a jednak powinnam.

Tym sposobem udało mi się zgromadzić szereg praktycznych porad, liznęłam rowerowej teorii, dowiedziałam się co i jak, a przy tym nie musiałam wyjawiać od razu swojego początkowo sekretnego planu: planu odnalezienia maksymalnie kobiecego, zgrabnego roweru, który będzie wygodny – tak, żebym mogła spokojnie pokonywać nim miejskie i tenorowe kilometry – ale też piękny.

Piękny” brzmi zawsze nieco powierzchownie, może nawet płytko, ale wyszłam z praktycznego założenia: rower zajmuje w mieszkaniu sporo miejsca, warto więc pewnie by wzbogacał przestrzeń w okresie poza sezonem, a za to w sezonie… Wierzę, że na zgrabnym modelu w jednym z ulubionych kolorów jeździ się jeszcze przyjemniej, a pamiątkowe zdjęcia zrobione na przejażdżkach jeszcze bardziej motywują. I to wcale nie tylko wtedy, gdy siedzi się w fotografii, jak ja.

I tak zaczęła się ta przygoda. I tak przystąpiłam do etapu pierwszego, etapu, który można by śmiało nazwać: 

Wielkie poszukiwania. Przeczesywanie sklepów w nadziej na znalezienie TEGO modelu 

Wygodnego i cieszącego oko.

Mojej strzały.

Rok temu, na poznańskiej cytadeli mignął mi gdzieś model, o którym autentycznie pomyślałam “o, taki taki. Taki bym chciała, choć pewnie jest bardzo drogi”. Pamiętam okoliczności: kupowałam wtedy cappuccino od zmarzniętego baristy Coffee Bike’a, a właścicielka owej białej strzały właśnie wyruszała w dalszą trasę. Zrobiłam jej nawet z ukrycia zdjęcie, jak to ja, choć moi znajomi zawsze powtarzają, że dyskrecja wcale nie jest w takich momentach moją najmocniejszą stroną. 

Domyślacie się? To wtedy w mojej głowie zakiełkowała ta myśl: mój kolejny rower będzie rowerem miejskim.

Czy w tym momencie rozpoczęłam proces manifestacji? Nie jestem jeszcze ekspertką, ale prawdopodobnie tak.

Droga do spełnienia celu nie była jednak prosta i szybka, nie była to historia ze scenariuszem typu: weszła do sklepu, totalnie przepadła, to była miłość od pierwszego wejrzenia, kupiła go i żyli długo i szczęśliwie.

W sumie nie do końca wiedziałam gdzie szukać. Oczywiście, jestem dzieckiem internetu i dziwne byłoby, gdybym rozpoczęła poszukiwania gdzieś indziej, ale… Powitały mnie reklamy sponsorowane dość drogich modeli, z niedopracowanymi szczegółami, niepodobnymi do tego pamiętnego roweru ze zdjęcia. A przejrzałam sporo stron.

Postanowiłam przejść do kontrataku w rzeczywistości i pochodzić po sklepach rowerowych – po tych gigantycznych multibrandach, serwisach i osiedlowych sklepach z małą, ale staranną selekcją typów właściciela.

Obeszłam ich naprawdę wiele.

W jednym serwisie, właściciel miał w bliskich planach sprowadzenie kilkunastu ponadczasowych holenderek. Z Holandii.

Wiecie jak to jest: opiszcie głodnemu chleb, a on wyobrazi go sobie jako co najmniej królewski tort.

Tak było i ze mną.

Co usłyszałam: ponadczasowe, piękne holenderki, które zostaną poddane procesowi odnowienia, w przystępnych cenach

Co podpowiedziała mi wyobraźnia: wśród nich na pewno będzie biały model, moja biała gazela, wysoka, dostojna, idealna.

Umówiliśmy się, że za trzy tygodnie będę mogła przyjść obejrzeć sprowadzone sztuki i wybrać swoją. Przyszłam.

Surprise, surprise: nie było wśród nich kobiecego designu. Mówiąc “kobiecy design” nie mam na myśli różowej ramy i kwiatów z boku. Bardziej: jasny kolor, minimalistyczną ramę. 

Musiałam zrezygnować: wierzę, że te rowery są legendarne i przetrwają dekady, ale były mocno zniszczone i wymagały sporej renowacji. Wierzyłam, że w okolicy 1200-1800 zł jestem w stanie znaleźć coś co mnie zachwyci tu i teraz, nie po długotrwałym procesie renowacji. Byłam już trochę zrezygnowana, ale hell no, I’m not a quitter.

To może być on – niewinne początki rowerowej miłości Recenzja roweru German – Kasia Pilch 

Recenzja roweru German - Kasia Pilch

Któregoś wieczoru byłam zdeterminowana i ponowiłam przeszukać sieć raz jeszcze. Duży kubek herbaty (a jeśli widzieliście nasze kubki na Instagramie, pewnie wiecie, że I mean it: ten był naprawdę duży), stanowisko na kołdrze – tradycję trzeba kultywować, tak zawsze wyglądają moje poważne poszukiwania.

I nagle pach. Chyba znalazłam coś niezłego.

German. Germanonline. Słyszałam już o tym sklepie, któraś znajoma kupiła w nim swój rower i była zadowolona: pierwsza wątpliwość rozwiana (zakupy odzieżowe nauczyły mnie dość dużej ostrożności w tej kwestii. Często zakochiwałam się w zdjęciach, a potem następowało natychmiastowe odkochanie: tak, tuż po odbiorze paczki i zajrzeniu do środka, c’est la vie, ale każdorazowo boli, kiedy nadzieje były duże).

Druga kwestia: realne zdjęcia.

Trzecia kwestia: cały biały, taki jak poszukiwany model z Cytadeli

Cena wydawała się przyjazna, wręcz zaskakująco niska jak za rower z ręcznie wyszywanymi makietkami i tak zgrabnym designie.

Ryzykować czy nie ryzykować?

Recenzja roweru German – Kasia Pilch

Zaryzykowałam – po raz pierwszy w życiu zamówiłam rower przez internet

Obietnica producenta (który swoją drogą bardzo szybko odpisuje na maile z pytaniami – tu ogromne propsy i wyższość nad większymi sklepami!) brzmiała tak: rower przyjdzie w 80% złożony. Polska produkcja. Montaż nie będzie trudny, każdy sobie z nim poradzi, wystarczą podstawowe narzędzia.

No I stało się.

Rower w drodze. Nie chcę Was skłamać, więc nie powiem już konkretnie ile na niego czekałam – dzisiejszy post piszę po kilku miesiącach regularnej jazdy, bo – mam nadzieję, że to już w sumie wiecie – nigdy nie polecam czegoś, czego gruntownie nie przetestowałam. Jaki sens miałoby pisanie o pięknym rowerze, na którym przejechałam się zaledwie raz?

Nie chciałam pisać tylko o jego wyglądzie, więc sens byłby znacznie mniejszy.

Nie pamiętam konkretnej liczby dni, ale nie czekałam długo – choć jasna sprawa, czekałam bardzo niecierpliwie, w końcu jestem baranem!

Pierwsze wrażenia i montaż

Recenzja roweru German – Kasia Pilch

No i się doczekałam – kurier z przesyłką wręcz przeogromną zadzwonił do domofonu. Nie mam niestety żadnego zdjęcia, żeby lepiej zobrazować Wam jej wielkość, więc musicie uwierzyć mi na słowo, BYŁA GIGANTYCZNA. Jej wielkość nie pozostawiała żadnych złudzeń – to nie kurier z zamówionym dwa dni temu kremem z filtrem przeciwsłonecznym, a ROWER!

Ekscytacja – nie będę udawać, że nie:  bardzo wysoka, poziom adrenaliny na pewno powyżej normy.

Nożyczki w ruch, by dostać się do środka. Instrukcja w dłonie.

Przed zakupem ciekawiło mnie jak złożony będzie proces montażu i czy na pewno damy sobie z nim radę. Okazało się, że obawy były zbędne – jeśli macie w domu, rodzinie lub sąsiedztwie technicznego faceta ze złotą ręką, to z pewnością nie macie się czym martwić. Same pewnie też dałybyście z resztą radę, no przecież!

Ja akurat miałam to szczęście, że miałam pomocną dłoń P, który przejął ode mnie ten etap (*za co jestem maksymalnie wdzięczna i dziękuję też z tego miejsca raz jeszcze^^). Okazało się jednak, że brakuje nam jednej wielkości klucza, więc pomknęłam do Castoramy – to tak naprawdę niemalże jedyne, co może Was trochę zatrzymać i nieco wydłużyć etap.

Realnie licząc, złożenie roweru to kilka godzin – tak przynajmniej pamiętam ten dzień, ale nie jestem w stanie obiektywnie przyrzec, że tak dokładnie było, bo: emocje i silna niecierpliwość, aby już wsiąść i odbyć pierwszą przejażdżkę bardzo dominowały i mogły trochę zniekształcać zapamiętywanie.

W każdym razie, bo to na pewno najbardziej Was interesuje: rower da się złożyć w domowym zaciszu, bez pomocy i ingerencji żadnego serwisu rowerowego.

Jazda – pierwsze przejażdżki i tuzin kolejnych

Recenzja roweru German – Kasia Pilch

Największe emocje to oczywiście pierwsza próba generalna, czyli pierwsza przejażdżka.

Po upewnieniu się, że wszystko jest elegancko dokręcone, wszystko zamontowane na swoim miejscu, nadeszła godzina zero: moment wskoczenia na siodełko. Trochę bałam się tego czy będzie się na nim jechało inaczej niż na moim poprzednim rowerze – w końcu ma większe koła, jest generalnie większy.

Po 25 minutach okazało się, że jestem w stanie szybko się przyzwyczaić. Kamień z serca!

Po kilku miesiącach jazdy jestem w stanie powiedzieć też bardziej obiektywnie niż po tej pamiętnej pierwszej przejażdżce: wygodne te duże koła. To była dobra decyzja. Najbardziej zaskoczyło mnie też siodełko – jestem przyzwyczajona do tego, że we wszystkich poprzednich rowerach musiałam je dość szybko po zakupie zmieniać na inne, lepsze, żelowe. Tu pośladki do tej pory nie narzekały i nie było żadnego sprzeciwu! Jest naprawdę komfortowe, a to przy 2-3 godzinnych przejażdżkach, wierzcie mi, ma znaczenie.

Ile tych przejażdżek i wypraw już było? W sumie trudno zliczyć, ale na część z nich zabraliśmy też aparat (a jakże inaczej, kiedy oboje nie potrafilibyśmy żyć bez fotografii), więc mam też dla Was fotorelację, gdybyście jednak nie dowierzali, że trochę tych kilometrów nasze łydki już wykręciły.

A na marginesie! Czasami dostaję o to pytania pełne zaskoczenia, więc tym razem je wyprzedzę. Niemalże cały rok chodzę w sukienkach i spódniczkach, przemycam ten zwyczaj też na rower. Moim zdaniem to jedna z wygodniejszych opcji na miejskie wyprawy, choć oczywiście jest kilka warunków, które muszą spełniać – trzeba zadbać, żeby to był krój, który na 100% nie wkręci się w koła + żeby nie były za krótkie, bo przy jeździe wiele z nich ma tendencje podwijania się.  Ale to tylko tyle i nie są to wcale duże wymagania 😀

Finalne wnioski – na co moim zdaniem warto zwracać uwagę wybierając rower miejski? Czy poleciłabym mój model innym?

No to pora na werdykt – czy gdybym drugi raz wybierała rower miejski, mój wybór padłby na ten sam model?

Nie mogę powiedzieć o nim złego słowa, więc myślę, że tak. Sprawdził się na trasach, które zrobiliśmy, dowiózł mnie też na wiele kawowych przerw w centrum. Nie zamieniłabym już tej wyprostowanej pozycji podczas jazdy na żadną inną – na rowerach bardziej trekkingowych czy górskich, miałam nieraz wrażenie, że mój kręgosłup nie był zadowolony. Tu nigdy nie narzekał.

Pisałam Wam, że początkowo zaskoczyła mnie jego cena (1249 zł) i bałam się, że może coś za tym stać. ale moja kilkumiesięczna analiza zupełnie niczego nie wykazała. Dobry rower w bardzo dobrej cenie, stąd też moje zdziwienie, że firma jest jeszcze dość mało znana.

Z parametrów technicznych – mój model ma koła 28”, aluminiową ramę (osiemnastkę), 7 biegów Shimano, amortyzowane siedzenie, amortyzowany widelec. Ma też bagażnik i nóżkę. Możecie się śmiać, ale dla mnie to duży plus, bo obyło się bez wielu wypraw po dodatkowy osprzęt! Dokupiłam potem jedynie bardzo mocny łańcuch do zabezpieczania roweru w centrum, gdy np. jadę nim po zakupy. Skoro już znalazłam wymarzony rower, a nie było to łatwe, kradzież bolałaby bardzo mocno.

Jeśli macie jakiekolwiek pytania – śmiało, chętnie odpowiem, bo jeśli mogę zarazić kogoś z Was miejską rowerową miłością, moja misja będzie spełniona!

Recenzja roweru German – Kasia Pilch

czytaj więcej na blog Kasia Today

Recenzja roweru German - Kasia Pilch

 

Dodaj komentarz
Wysyłka kurierem

Każdego roweru na stronie.

14 dni na zwrot

Zwrot bez podania przyczyny do 14 dni.

Przesyłka Kurierska

Dostawa Kurierem DPD również za pobraniem.

Bezpieczne płatności online

PayPal / MasterCard / Visa lub płatność za pobraniem.

Kontakt

601405475 rowerygerman@gmail.com